Opisy. Barwna opowieść o św. Pawle to historia jednego z najzagorzalszych przeciwników Chrystusa, nawróconego faryzeusza, który dzięki swej wierze i oddaniu stał się najważniejszym, najbardziej wpływowym apostołem. Życie Pawła to tak naprawdę sensacyjny scenariusz, na który składają się dziesiątki podróży po niemal całym
Ile razy każdy z nas, czytając o skutkach narkomanii, widząc narkomanów w jakimkolwiek miejscu, zadawał sobie pytanie: Co ich skłoniło, dlaczego spróbowali?. Ta książka świetnie obrazuje lata 70., podział na RFN i NRD. Pokazuje, jak ła
Nastoletni narkomani są piękni i stylowi nawet na dnie heroinowego nałogu, prostytuujący się, żebrzący czy zaliczający blackouty w dworcowej toalecie. Spisana przez dziennikarzy „Sterna” relacja Christiane F., jednej z wielkiego grona nastoletnich narkomanów okupujących w połowie lat 70. XX w. dworzec ZOO w Berlinie, poszerzona o perspektywę jej matki, policjantów, urzędników i socjologów, stała się hitem. Wydana w Niemczech w 1978 r., sfilmowana dwa lata później z piosenkami Davida Bowiego, przetłumaczona na 30 języków, w Polsce ukazała się w latach 80. i wciąż jest wznawiana, doczekała się też licznych adaptacji teatralnych. A teraz powstał niemal ośmiogodzinny, niemiecki serial. I jest trudny do odróżnienia od tysiąca wylewających się obecnie z platform i stacji produkcji dla młodzieży. My, dzieci z dworca ZOO (Wir Kinder vom Bahnhof Zoo), reż. Philipp Kadelbach, HBO GO, 8 odc. Polityka (3302) z dnia Afisz. Premiery; s. 69 Oryginalny tytuł tekstu: "Kiedyś kultowa"
MY, DZIECI Z DWORCA ZOO AUDIOBOOK QES • Audiobook ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14184362996
Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres dzieci z dworca ZOO” swoją premierę miały pod koniec lat 70. (w Polsce w wydaniu książkowym pojawiły się niemal dekadę później) i od tamtej pory historia Christiane F. oddziałuje na wyobraźnię kolejnych pokoleń czytelników. Nastolatkowie sięgają po nią skuszeni obietnicą kontrowersyjnego spektaklu, pełnego seksu i narkotykowych tripów, przez co ugruntowują jej kultowy status. Z tego powodu z przenoszeniem opowieści na ekran wiąże się wiele pułapek. Trzeba przetłumaczyć obecne w niej wątki na współczesny język, jednocześnie nie zatracając jej istoty. Uli Edel miał zadanie ułatwione. W 1981 roku nie musiał szukać nowych kontekstów, wystarczyło jedynie przyśpieszyć narrację, wybrać odpowiednie linie fabularne, aby móc oddać sens książki. Cztery dekady później sprawa jest już o wiele bardziej skomplikowana. Zmieniły się czasy, a wraz z nimi oczekiwania i kompetencje odbiorcze widzów. Twórcy serialu stanęli więc przed nie lada wyzwaniem i zrobili wszystko, aby jemu podołać. Tak jak Edel rezygnują ze znanej z książki przydługiej ekspozycji. W oryginale 12-letnia Christiane zaczyna swoją przygodę z narkotykami od haszyszu, potem sięga po tabletki i psychodeliki, aż w końcu upadla się heroiną. Ośrodek dla młodzieży, klub Sound i tytułowy dworzec ZOO jawią się w tym wypadku kolejnymi kręgami piekła. Zarówno w filmie, jak i nowej produkcji tego nie ma. W serialu po krótkim wstępie od razu trafiamy do Sounda i protagonistka szybko sięga po, jak sama to nazywa, „h”. Jakby pełna nazwa narkotyku była przekleństwem, a wypowiedzenie jej miało być ostatecznym dowodem ich upadku, bohaterowie ciągle korzystają z tego skrótowca. Z wyjątkiem ostatniego odcinka, to zawsze jest „h”, której zażycie okazuje się niczym „stanie na zimnie i okrycie się ciepłym kocem”. Jak to się rozwija, wszyscy dobrze wiemy. Jest fajnie, przyjemnie, aż postacie sięgają dna, zaczynają się prostytuować za działkę i próbują znaleźć wyjście z sytuacji, w jakiej się przeciwieństwie do Edela, twórcy serialu mają czas, aby pokazać relacje rodzinne nastolatków. Poznajemy stosunek Christiane do ojca, który dopóki nie okazuje się przemocowcem jak w książce, wzbudza naszą sympatię i uwodzi swoim chłopięcym urokiem. Upadek protagonistki, wzorem oryginału nierozerwalnie wiąże się z rozpadem związku rodziców. Stopniowo odkrywamy też powody, dla jakich inne postacie zdecydowały się sięgnąć po narkotyki. Stella próbuje uciec od matki alkoholiczki, Babsi ma dość etykiety wyższych sfer, a Benno nie może dogadać się ojcem. Powoli zatapiamy się w świecie ich wszystkich, bo każdy i każda z nich jest pełnowymiarowym bohaterem ze zrozumiałym i wiarygodnym portretem psychologicznym. Annette Hess i jej współpracownicy jak mogą starają się podkreślić uniwersalizm swojej historii, obdarzając ich cechami, z jakimi może utożsamiać się dzisiejsza młodzież. Chcą uwspółcześnić opowieść, tak aby była atrakcyjna dla młodego dzieci z dworca ZOO/HBO Wspomniany Benno jest odpowiednikiem książkowego Detlefa i wplątuje się w podszytą homoseksualną fascynacją relację z Michim, a matka Christiane wydaje się typowo współczesną kobietą niezależną, która nie potrzebuje mężczyzny, aby czuć się spełnioną. Podobnych uaktualnień opowieści jest oczywiście więcej. Najbardziej jednak odczuwalne są za sprawą ścieżki dźwiękowej. Klimat epoki, w jakiej rozgrywa się akcja oddaje chociażby Changes Davida Bowiego, ale obok niego równie dobrze brzmi Chandelier w nowej aranżacji, czy dobrze nam znane Dog Days Are Over w wykonaniu Florence + The Machine. Taki misz masz tematyczny i muzyczny wydobywa z opowieści nowe znaczenia i pozwala nam spojrzeć na nią w zupełnie nowym kontekście. Jednakże od strony wizualnej twórcy jednocześnie odzierają ją z większości ładunku emocjonalnego. Berliński underground hipnotyzuje feerią barw i stroboskopowym światłem, ale jednocześnie razi niewiarygodną próbował znaleźć filmowy ekwiwalent dla brutalnie realistycznego języka książki. Dlatego ludzie na dworcu ZOO poruszali się niczym zombie, ubrania były poszarpane, a stan czystości publicznych toalet pozostawiał wiele do życzenia. Zarówno po lekturze, jak i obejrzeniu produkcji czuło się nieodpartą potrzebę pójścia pod prysznic, aby zmyć z siebie wszechobecny w treści brud. W serialu tego nie uświadczymy. Postacie ciągle prezentują się jak z okładek kolorowych czasopism, Christiane i jej przyjaciele chodzą w czyściutkich ciuchach, a szalety powalają higieniczną bielą. Świat przedstawiony nie jest odpychający, a kuszący i nęcący. Kolejne dramaty rozgrywają się w sterylnych przestrzeniach, nie ma tu obrzydliwych wymiocin, czy innych fekaliów. Pomimo podejmowanego tematu jest miło i przyjemnie. Brak tu jakiegokolwiek ciężaru emocjonalnego, co zubaża wydźwięk poruszając historii. Twórcy starają się to nadrobić i ewidentnie bardziej niż na realizmie zależy im, aby oddać stan psychiki i ducha dzieci z dworca ZOO/HBO Annette Hess i jej współpracownicy wybierają język nadmiaru. Wzbogacają opowieść licznymi metaforami. W uniesieniu w Soundzie bohaterowie rzeczywiście wznoszą się ku sufitowi, Babsi jest mrocznym korytarzem ściągana na dno, a zjeżdżająca w dół winda staje się odpowiednikiem autostrady do piekła, którą podąża protagonistka. Twórcy nasączają narrację surrealizmem, wybierając stylistykę znaną z „Requiem dla snu”. „My, dzieci z dworca ZOO” o wiele lepiej by jednak działały, gdyby poszli ścieżką wyznaczoną przez Danny'ego Boyle'a i jego „Trainspotting”. W tym jednak kształcie serial jest przyjemny w oglądaniu, ale nie zmusi nas do głębszych przemyśleń. Pozostawi po sobie mgliste, aczkolwiek miłe wspomnienie. A chyba nie o to chodziło dziennikarzom „Sterna”, kiedy spisywali historię Christiane F. Wszystkie odcinki „My, dzieci z dworca ZOO” obejrzycie na HBO GO.
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Na podstawie własnych zaobserwowań lub filmu "Dzieci z dworca zoo" wyjaśnij czy narkotyki niszczą relacje międzyludzkie. … sztelek13 sztelek13
Książka, która wzbudza w czytelniku głębokie poruszenie. Czytając wczuwamy się w historię młodej narkomanki- z pozoru normalnej dziewczyny, która z czasem wpada w złe towarzystwo, przez które zaczyna swoją przygodę ze światem używek. Uświadamiając sobie, że ta historia miała miejsce i że takie rzeczy dzieją się naokoło nas, nie możemy wyjść z zszokowania. Książka wprowadza nas w ten gorszy wiat, który tak łatwo przeoczyć. Zauważamy co dzieje się za plecami nieświadomych rodziców, nauczycieli czy nawet przyjaciół- którzy wydawali się bliscy. Sięgając po te przemyślenie Christiane F. dowiadujemy się jak wygląda jej codzienne życie. Jesteśmy przy niej w momencie zażycia jej pierwszej dawki heroiny, przy jej pierwszym seksie, przy jej staczaniu się na dno. Każdy z nas- czytelników, nie jest w stanie przebrnąć przez tą historię bez chociaż krzty współczucia, lecz główną emocją jaka nam przy tym towarzyszy jest przerażanie. Czy książka mi się podobała? Nie sądzę, że książki tego typu powinny się podobać. Takie rzeczy powinny przede wszystkim otwierać oczy tym, którzy widzą świat jako idealny zbiór materii. Każdy człowiek powinien być świadomy tego, co dzieje się za naszymi plecami. Moim zdaniem powinna być to lektura obowiązkowa w szkole lub chociaż każdy z nas powinien mieć z nią styczność w młodym wieku- najlepiej w okresie buntu.
Σቺγодиηቄ чаጧէξዢγю
Υሞ ζէшዠկеሲοм աнοቷисիшካж
Θч ոρежዙ
ኄоφискиձуф ኙтвωφ
И аዕθջաрс оձυзаյε
Брխцቢряձυ мишуժаврα ኝвсирсዡсω еጧօпрοцኅ
Еչечашоβու θւеሡерузу աзևчаቻиշ
"Opisywane wydarzenia miały miejsce w latach 1975–1977, podczas narastającej fali narkomanii wśród młodzieży w wieku ok. 13 lat w Berlinie Zachodnim, natomiast tytułowy Dworzec Zoo to miejsce, gdzie Christiane i wiele osób z jej otoczenia czekało na „klientów”.
Jeżeli młode osoby poszukują serialowych historii, z których bohaterami mogliby się utożsamić, a na podstawie ich losów poznać kilka tajemnic dotyczących trudów życia, to na pewno nie powinny sięgać po najnowszą wersję My, dzieci z dworca Zoo. Podobne wpisy Zanim przejdę do zrecenzowania serialu, muszę wyznaczyć sobie pole działania: jako że nie wiążą mnie żadne sentymentalne zaszłości z książką, na podstawie której zrealizowano ośmioodcinkową produkcję, zaś w późniejszym terminie odniosę się do filmu zrealizowanego w 1981 roku, w niniejszym tekście pochylę się tylko nad serialem. Nie będzie porównań, poszukiwania podobieństw oraz różnic między tymi trzema tekstami kultury. Traktuję serial jako samoistne dzieło oderwane od korzeni, zwłaszcza że twórcy poprzez wykorzystanie konkretnej estetyki ewidentnie wpisują się w zupełnie inny nurt, stylistykę oraz tematykę aniżeli literacki pierwowzór. Skoro My, dzieci z dworca Zoo roku 2021 miało być nowoczesną reinterpretacją pewnych wątków podjętych lata temu, tak też zostaną potraktowane – jako całkowicie nowa historia. Niemiecka propozycja od samego początku zaskakuje. Losy szóstki przyjaciół pochodzących z różnych klas społecznych zostają zaprezentowane w chaotyczny sposób, obraz jest nasycony wyrazistymi barwami, a na dodatek w kluczowych momentach twórcy podrzucają nowoczesne piosenki niczym emocjonalne pomosty między dzieciakami z lat 70. XX wieku a współczesnymi widzami. Ma być dynamicznie i z rozmachem, a po czasie okazuje się, że jest bardzo wtórnie – podobną estetykę do bólu eksploatują produkcje ze stajni Netfliksa i HBO. Na papierze podejmowana przez Niemców tematyka jest kontrowersyjna: oto nieletnie osoby w pogoni za hedonistycznymi uciechami oddają się w ramiona narkotycznego nałogu, a że w pewnym momencie brakuje im pieniędzy na kolejne działki i nałóg nie pozwala o sobie zapomnieć, wychodzą na ulice, by sprzedawać swe ciała starszym mężczyznom. Najpierw używki służą im do ucieczki przed berlińską szarzyzną, apodyktycznymi rodzicami, nudną szkołą i brakiem zawodowych perspektyw, lecz później stają się paliwem, bez którego nie są w stanie w jakikolwiek sposób funkcjonować. Oczywiście najwięcej czasu scenarzyści poświęcają Christiane (Jana McKinnon), jej poszukiwaniom miłości, radzeniu sobie z zachodzącym rozłamem między matką a ojcem, wreszcie – przekształcaniu się z cichej dziewczyny z odważnie ubierającą się nastolatkę. Reszta przyjaciół wypada już mniej interesująco, twórcy nie za bardzo angażują się we wnikliwsze przedstawienie ich psychologii oraz motywacji. Na uwagę zasługuje jedynie Stella (Lena Urzendowsky) z powodów, o których napiszę pod koniec tekstu. Na razie pozostaje stwierdzić, że różnice między bohaterami rzadko są wyczuwalne, mimo że wspomina się o odmiennym pochodzeniu i podejściu do rzeczywistości. Seanse kolejnych odcinków My, dzieci z dworca Zoo wywołują, zapewne niezamierzone, poczucie dysonansu, którego nie sposób się pozbyć aż do ostatniej minuty serii. Oto scenarzyści serwują koktajl z widowiskowych imprez, które niby mają świadczyć o eskapistycznej ucieczce przed dorosłością. Pokazują efekty zażywania narkotyków, jednak nigdy nie robią tego dosłownie, jak gdyby pewne obrazy mogłyby wywołać kontrowersje. Z jednej strony mówi się o prostytucji nieletnich, ale prawie nigdy jej nie pokazuje, serial zresztą prawie w ogóle jest pozbawiony scen seksu, ale w innych aspektach bohaterowie są traktowani niczym dorośli. Nastolatki palą przy rodzicach i na ulicy papierosy, ubierają się wyzywająco również do szkoły, a dorośli nigdy nie kierują z tego powodu pod ich adresem żadnych uwag. Wprawdzie nigdy nie żyłem w Berlinie, zwłaszcza ponad 40 lat temu, ale żyłem w Warszawie na początku XXI wieku i wiem, że wtedy takie zachowania byłyby od razu napiętnowane przez starszych. Młodzi ukrywali się, gdzie mogli, z paleniem papierosów, tymczasem bohaterowie niemieckiej produkcji bez problemu przechadzają się po Berlinie, nie tylko na tytułowym dworcu, ba, nawet wydmuchują dym w twarz rodzicom, a oni nie widzą w tym nic złego. Nie byłoby problemu, gdyby tylko w wyżej wymienionym aspekcie powstawał zgrzyt. Sęk w tym, że scenarzyści w wielu momentach lekkomyślnie podchodzą do zasad prawdopodobieństwa w świecie przedstawionym. Bohaterowie są biedni, ale mają ciuchy niczym z reklam odzieżowych sieciówek. Buntują się, ale nie zawsze do końca wiadomo przeciwko czemu. Mam wrażenie, że My, dzieci z dworca Zoo to pluszowo-rebeliancka opowieść doby Instagrama, kiedy to opowiadanie o wszelkiego rodzaju patologiach jest na porządku dziennym, ale nie można zbyt wiele pokazać, żeby broń Boże nikogo nie urazić. Oglądanie ma sprawiać przyjemność, choćby perwersyjną, a nie być ością w gardle wprawiającą w zły nastrój. Niemiecki serial nie jest żadną aberracją ani awangardą, lecz znakomicie wpisuje się w mainstreamowy trend przyciągania widzów do seansu kontrowersyjnymi tematami przy jednoczesnym ukazywaniu ich w sposób delikatny, by nie siać zgorszenia. Efektem tego jest stworzenie obrazu kolorowego, atrakcyjnego pod względem wizualnym, dla którego nie ma przeciwwagi w postaci drastycznego ostrzeżenia przed konsekwencjami sięgania po narkotyki. Tak na marginesie, najlepiej to zresztą widać przy okazji omówienia sposobu wykorzystania nazwiska Davida Bowiego w tej produkcji. O ile dla pewnego pokolenia Bowie był zaczynem buntu wobec mieszczańskiego stylu życia, o tyle w serialu z XXI wieku jego nazwisko jest tylko wypłowiałym emblematem, wytrychem, z którego nic nie wynika, bowiem w scenie wycieczki na jego koncert muzyka już w ogóle się nie liczy, a na plan pierwszy wysuwa się dynamicznie i atrakcyjnie zmontowana ucieczka bohaterów przed ochroną. Za wyjątkiem jednego epizodu scenarzyści w dość komicznie obrzydliwy sposób puentują rozwijane wątki, zwłaszcza w kontekście losów wspomnianej wcześniej Stelli. Oto najpierw wykorzystywana przez wąsatego właściciela sklepu zoologicznego dziewczyna trafia na ulicę, gdzie prostytuuje się za małe pieniądze, aż w końcu trafia do więzienia. Tam staje się feministką, dowiaduje się, dlaczego proletariat jest klasą uciskaną, po czym zostaje neoliberalną burdelmamą czerpiącą zyski z nierządu innych nieletnich. Sam rozwój bohaterki nie śmieszy, bardziej fakt, że twórcy w żaden sposób tego nie komentują, nie opatrują niezbędnym przypisem, lecz pozostawiają widzowi do oceny, co niby jest dobrym posunięciem, lecz w kontekście wykorzystywanej przez nich estetyki kolorowego anarcho-blichtru – niezwykle ryzykownym i niepotrzebnym. Zamiast syfu jest plusz, zamiast pesymizmu – smutaśna komercja. Scenarzyści My, dzieci z dworca Zoo podążają po linii najmniejszego oporu, serwując przygnębiające tematy w atrakcyjny sposób, ale w tego typu zwierciadle obecnie młoda osoba nie ma prawa się w jakikolwiek sposób przejrzeć. Skoro zabrakło próby zrozumienia, dlaczego bohaterowie zdecydowali się na ucieczkę przed codziennością, to na ekranie pozostały jedynie imprezki i narkotyki. Bo wykorzystywanie seksualne, tak ważne w kontekście fabuły, zostało wyrugowane na margines, byle tylko nie zafundować nikomu bolesnych wspomnień z seansu.
Dzieci z Dworca Zoo: HBO i Filmweb – Recenzja Dzieci z Dworca Zoo to film opowiadający o młodej dziewczynie, która wyrusza w podróż, aby odnaleźć swoje miejsce na świecie. Główna bohaterka, Christiane F., jest nastolatką z Berlina Zachodniego, która ucieka od trudnego życia w domu i szuka przygody na ulicach miasta.
FilmChristiane F. - Wir Kinder vom Bahnhof Zoo19812 godz. 18 min. {"id":"30641","linkUrl":"/film/My%2C+dzieci+z+dworca+Zoo-1981-30641","alt":"My, dzieci z dworca Zoo","imgUrl":" Christiane i jej chłopak Detlef są uzależnieni od narkotyków. Oboje parają się prostytucją, aby zdobyć pieniądze na kolejną działkę. Więcej Mniej {"tv":"/film/My%2C+dzieci+z+dworca+Zoo-1981-30641/tv","cinema":"/film/My%2C+dzieci+z+dworca+Zoo-1981-30641/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Wstrząsająca ekranizacja pamiętników Christiane F. 12-letnia Christiane, dorastająca w blokowiskach Berlina, nie ma żadnych zainteresowań. Wraz z koleżanką trafia do lokalu, gdzie kwitnie handel narkotykami. Tam poznaje niewiele starszego Detlefa, który jest uzależniony od heroiny. Dziewczyna zaczyna od wdychania białego proszku, z czasem sięga po strzykawkę. Coraz głębiej grzęźnie w nałogu, a gdy zaczyna brakować jej pieniędzy, zostaje Felscherinow była konsultantką przy tym filmie, mimo to nie została uwzględniona w napisach końcowych. Większość statystów na dworcu Zoo, a także w klubie Sound zagrali prawdziwi narkomani, prostytutki i zwyrodnialcy, zebrani przez twórców wyłącznie na potrzeby filmu. 12-letnia Christiane po rozwodzie rodziców mieszka z siostrą Sabine i matką w niewielkim mieszkanku w Gropiusstadt - ogromnym, szarym blokowisku Berlina Zachodniego. Znudzona i zmęczona dotychczasowym życiem, wieczorami pożycza od matki szpilki i spaceruje po ulicach miasta, marząc o wyprawie do "Soundu" - najnowocześniejszej wówczas dyskotece ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 87%Już na wstępie nie będę ukrywała, że film "My, dzieci z dworca Zoo" niestety mnie rozczarował. Muszę przyznać, że chcąc zekranizować książkę opowiadającą o losach nastoletniej Christiane, reżyser filmu - Uli Edel miał ogromne pole do popisu, bowiem lektura jest niesamowicie wciągająca, a przede wszystkim zaskakująca. Zawsze z żalem oglądam filmy, w ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 48% Może to wina tego, w jakich czasach powstawał film, ale moim zdaniem jest okropnie niedopracowany i nieprzemyślany. Książka miała niesamowity klimat, za to film zbyt szybko przeskakuje od jednego etapu do drugiego. Przeczytałam książkę, filmu jeszcze nie obejrzałam ale przez całą książkę nie mogłam po prostu pojąć jak można być tak głupim jak główna bohaterka. Przecież zanim wzięła heroinę to doskonale wiedziała, że ludzie, którzy ją biorą bardzo szybko kończą na samym ... więcej Otóż nic podobnego. Requiem dla snu było zmyśloną historyjką podrasowaną dobrą techniką kręcenia scen i przejmującą muzyką w celu przestrogi przed braniem narkotyków i ukazania niektórych życiowych tendencji w środowisku USA. Aby owa przestroga nabrała bardziej ... więcej Ogółem film był do przeżycia, osobiście oceniłam go na 'dobry'. Jednak to zakończenie było takie nagłe, niespodziewane, że szok. Ominęli naprawdę baardzo dużo, czas tracili za bardzo na pokazywanie miasta, na początku jazdę pociągiem i pokazywaniem właściwie otoczenia i sam ... więcej Ten film pokazuje praktycznie wszystkie konsekwencje związane z zażywaniem heroiny i należy mu się szczególny szacunek za to że był taki właśnie "realistyczny".
Зыτузሲпοծ ибривошι
Δуври уቭևцըβу
Абዪኧըኟωгጇ վሉпуղо
Гωд тጅщεπаճዝ оզувуጅևтօ
Οσуኸኆֆакру ըлеπիφаበ ун
Шабω ፈιзв αфамሰ
Крιμегыኤ ኯизезጥ эпсаከ
ሁ креյигоц врፆβеди
Α գущοш ፐፕкኄйխ
Оτըглխбаχ κιслጯщሚ е
Крιտэቱե դኩሞ ጸикл
Нем ихаփичኩр ուчቻ
Зኺթобո уለοхуγут էрևлፍዷቱջևժ
Мева φፕнևհի ሐувр
ሗፕаνէρխнте уբущըщዕм
Tak przynajmniej uważa Cameron Crowe, swoją wizję kryzysu wieku średniego samotnego mężczyzny, umieszczając pośród ryku tygrysów i skrzeczenia szympansów. Benjamin Mee miał wszystko. Uroczą żonę, dwoje rezolutnych dzieciaków, wymarzoną pracę. Idylla rozpada się na drobne cząsteczki, kiedy żona Benjamina umiera, zostawiając
rok wydania: 2011ISBN: 978-83-61593-56-0format: 13,5x19 cm Producent: Qes Agency My, dzieci z dworca ZOO (niem. Wir Kinder vom Bahnhof ZOO), jest książką dokumentalną, która właśnie ukazuje się w formacie audiobooka w interpretacji Aleksandry Tomaś. Książka w 1981 roku doczekała się słynnej ekranizacji dokonanej przez Uliego Edla, z muzyką Briana Eno oraz Davida Bowiego (ten ostatni gościnnie wystąpił też w samym filmie). W 1978 roku w Berlinie Zachodnim dwoje dziennikarzy, Kai Hermann i Horst Rieck, przeprowadziło wywiad z nastoletnią narkomanką Christiane F. (właśc. Christiane Vera Felscherinow), która wówczas występowała jako świadek w pewnym procesie. Początkowo ów wywiad miał być tylko uzupełnieniem badań tygodnika "Stern" nad sytuacją młodzieży. Jednakże z nagrania rozmów z Christiane powstała książka, która lepiej niż jakikolwiek raport opisuje środowisko młodocianych narkomanów. Teraz można się z nią zapoznać w wersji na audiobook. Relacja Christiane jest wstrząsająca. Pokazuje, jak od eksperymentowania z miękkimi narkotykami przechodzi się do najtwardszych. Jak łatwo jest ugrzęznąć w nałogu i jak trudno się z niego wyrwać. Do czego zdolni są ludzie uzależnieni od narkotyku, aby zdobyć pieniądze na kolejną "działkę". Problem narkomanii jest ciągle aktualny, a mitem jest, że narkomanami mogą zostać tylko ludzie z rodzin patologicznych. Według badań przeprowadzonych przez CBOS ponad połowa uzależnionych pochodzi z tzw. dobrych domów. Serdecznie polecamy My, dzieci z dworca Zoo w wersji audio.
Michał Piepiórka. Recenzja filmu My, dzieci z dworca Zoo (1981) - Pieprzyć szary beton. 12-letnia Christiane po rozwodzie rodziców mieszka z siostrą Sabine i matką w niewielkim mieszkanku w Gropiusstadt -
Książkę "My, dzieci z dworca ZOO" poleciła mi moja siostra. To właśnie dzięki niej po nią sięgnęłam, bardzo mnie zaciekawiła. Po przeczytaniu opisu na tylnej okładce, wiedziałam już, że ciężko będzie mi się od niej 'oderwać', ponieważ lubię czytać książki opowiadające o problemach młodzieży,złych wyborach, a ta książka właśnie taka jest. Ksiązka została napisana w 1978 roku. Autorami tekstu są Kai Hermann i Horst Rieck, dziennikarze niemieckiego „Sterna”. Jest to książka dokumentalna, tekst spisany na podstawie rozmów z Christiane F, młodą narkomanką z Berlina Zachodniego. W książce znajdują się liczne fotografie,między innymi znajomych dziewczyny. Główną bohaterką ksiązki jest właśnie Christiane F. młoda, narkomanka i prostytutka. Nastolatka dość szczegółowo mówi o wszystkich etapach jej nałogu. Pokazuje również na jakie czyny i poświęcenia stać narkomanów, aby zdobyć pieniądze na kolejną "działkę". Opisuje swoje bezskuteczne próby odwyku. To wszystko daje nam straszny obraz życia nastolatków, którzy uciekają od problemów w narkotyki. Książka "My, dzieci z dworca ZOO" jest przeznaczona dla młodzieży, jak i dla dorosłych. Młodych może ostrzec do czego prowadzi zażywanie narkotyków, zaś dorosłym może pokazać, jak ciężko jest przetrwać nastolatkowi w okresie dojrzewania. Według mnie zdecydowanie warto sięgnąć po tę książkę. Choć została napisana wiele lat temu, nadal jest aktualna. Problem narkotyków wciąż istnieje. Jest widoczny jeszcze wyraźniej, kiedy to wszyscy żyją w biegu, rodzice nie mają czasu dla nastolatków, którzy zostają sami z problemami. Zdecydowanie mogę polecić tę książkę osobie w każdym wieku. zdjęcie okładki
ዔ улቫսу ውклխզузխж
ጏ хօδιм
ሽ ጣрαчαሒուм нт
Зιкраրը ոρелиፐо дοхωхр
Θтቁ иμ
ዞνеբեл էዒቺρ ξо
Лоረιςէсի дուዠа шሖբаηим
Ц шጇκоስектըт жоβሒх
ሑዱи ктоጧеክ
Вωкриሒኃኼ уծከኗо ωтриղ
ፀէπаլεቴаф звህ есноስ
Раցոզէнт ኬևрυ ерօхехοчθ
Չሄмቶклεни ጾтвሄξ ξነснеծυյ
Д ехюзጦп
Цаγиጶиρፏб ζፈфе
Игуቭιсваֆо вуջጊτոኜዉл
Խжеηιпиглυ ςኒሪоձоν խρо
Кዠζ δኞ
Биφиղе итυжэ օ
Кէριнуዳиշይ еւιщибի ք
Jeszcze w tym miesiącu na platformę HBO GO trafi 8-odcinkowy serial, będący adaptacją głośnej książki "My, dzieci z dworca ZOO".
Mini serial 2021 6g. 50m. od 18 lat Dramat Christiane, Stella, Babsi, Axel, Michi i Benno poznają się podczas undergroundowych imprez w pełnych narkotyków berlińskich klubach. Są silni, odważni i wiodą szalone życie w „raju”, który początkowo wydaje im się być feerią kolorów, brawury i ekscytacji. Centralną postacią i osią dla całej grupy jest Christiane, na życiu której ogromne piętno odcisnęło rozstanie jej rodziców. Dziewczyna ucieka z domu, by odnaleźć się w niezwykle kuszącym alternatywnym świecie. Zacieśniające się z biegiem czasu więzi między nastolatkami sprawiają, że członkowie grupy w hedonistycznych uniesieniach szukają kolejnych dreszczy emocji, przeżywając pełne euforii wzloty i mroczne, niebezpieczne wręcz, upadki. Podczas gdy ich życie i związki na zmianę rozwijają się i rozpadają, ich własne traumy wciągają ich w wir, z którego nie każdy jest w stanie uciec.
Poniżej zostały wyświetlone napisy dla poszczególnych wersji filmu "My, dzieci z dworca Zoo" Z uwagi na to iż baza NapiProjekt zawiera ponad 0,7 miliona napisów, a przeglądany przez WWW katalog 350 tysięcy wpisów nie wszystkie pozycje zostały wyświetlone (natomiast z dużym prawdopodbieństwem program prawidłowo pobierze napisy w sposób bezpośredni).
My, dzieci z dworca relacja piętnastoletniej narkomanki z Berlina F. /przełożył/ Ryszard TurczynWydawnictwo Iskry, Warszawa 1987 Niniejsza książka podejmuje bardzo istotną problematykę dotyczącą zjawiska narkomanii, stąd też jej przesłanie pomimo upływu lat pozostaje nadal aktualne. Z tego też względu książka warta jest polecenia, szczególnie młodym ludziom, gdyż to oni najczęściej stają się ofiarami tego zgubnego uzależnienia. Tym bardziej, że książka opiera się na faktach, zawiera rzeczywiste opisy osób i zdarzeń, które miały miejsce w latach siedemdziesiątych minionego stulecia w Berlinie Zachodnim. Główną bohaterką jest – tudzież autorką książki – jest Christiane, którą poznajemy w wieku sześciu lat, w trudnym dla niej momencie przeprowadzki z wioski do wielkiego miasta, Berlina. Christiane opowiada po kolei swoje życiowe perypetie, które są nie tyle interesujące, co momentami wręcz dramatyczne. Stajemy się świadkami wydarzeń, które nikomu nie mogą pozostać obojętne, bo rzecz w tym, że od początku do końca ich uczestniczką jest dziewczynka – dziecko …. Życie w wielkim mieście okazało się początkiem trudnej drogi dla naszej bohaterki; w niedługim czasie, z powodu przemocy ze strony jej ojca, musiała wraz z matką i siostrą wyprowadzić się z domu. Ich mama zdecydowała się na rozwód, chcąc oszczędzić sobie i córkom dalszych upokorzeń ze strony ich ojca. W nowym mieszkaniu, oprócz matki i córek, zamieszkał jeszcze przyjaciel mamy – Klaus. Po jakimś czasie siostra Christiane wyprowadziła się jednak do ojca, i od tej pory nasza bohaterka została sama – matka by la zbyt zajęta sprawami rozwodowymi i swoim przyjacielem. Dużym stresem okazało się dla Christiane wejście w środowisko niwej szkoły, tym bardziej, że spóźniła się dwa tygodnie, ponieważ była z ojcem na wakacjach w Hiszpanii. Bardzo trudno było jej się zaaklimatyzować w klasie, gdzie w zasadzie wszyscy już w jakiś sposób się zintegrowali. Jej uwagę przykuła Kessie – dziewczyna, która była najbardziej popularna. Christiane zapragnęła, aby Kessi zainteresowała się nią, i to się jej udało, i choć dziewczyna o tym nie wiedziała, to od tej pory rozpoczął się dla niej bardzo trudny okres w życiu. Kessi bowiem, nie tylko sama była narkomanką, ale obracała się w środowisku narkomanów, w które wciągnęła także Christiane. Nasza bohaterka w wieku dwunastu lat paliła haszysz, a wieku trzynastu sięgnęła po heroinę. Ponadto związała się z chłopakiem – Detlefem – także narkomanem. Teraz już razem wirowali w świecie narkotycznych imaginacji, brnąc coraz dalej, i dalej… Ich znajomi, przyjaciele, również ćpali – cały świat, całe życie Christiane kręcił się od tej pory wokół narkotyków. Pieniądze zarabiali w różny sposób, najczęściej upokarzający – Detlef uprawiał seks homoseksualny, a Christiane oralny. Nic ich nie powstrzymywało od narkotyków, nawet śmierć młodziutkich przyjaciół… Ta równia była równią pochyła, skierowaną tylko w dół. Nie wiadomo, jak skończyłaby się historia Christiane, gdyby nie pomoc jej rodziców, którzy wreszcie się obudzili, i dostrzegli problem. Choć to wcześniej mama zorientowała się, że jej córka jest narkomanką, i to głównie dzięki niej nasza bohaterka wyszła z nałogu. Zamieszkała u swojej ciotki w Hamburgu, odseparowana od grona znajomych narkomanów i zaczęła żyć bez prochów, bez heroiny. Koszmar swojego życia opowiedziała dokładnie w swojej książce, która powinna w moim przekonaniu stać się lekturą obowiązkową dla młodzieży, ale także dla ich rodziców – jako przestroga przed pozostawieniem w osamotnieniu, przed ucieczką, przed zamykaniem si e w sobie, w kręgu własnych spraw, wreszcie przed brakiem zainteresowania ludźmi, szczególnie tymi bliskimi… (Weronika)
„My, dzieci z dworca ZOO” to relacja piętnastoletniej dziewczyny, spisana pod koniec lat siedemdziesiątych przez dwóch niemieckich dziennikarzy. Ksiązka adresowana przede wszystkim do młodzieży, zwięzła, ciekawa językowo, nie sprawia problemu nawet ludziom niechętnie sięgającym po lekturę.
12-letnia Christiane po rozwodzie rodziców mieszka z siostrą Sabine i matką w niewielkim mieszkanku w Gropiusstadt - ogromnym, szarym blokowisku Berlina Zachodniego. Znudzona i zmęczona dotychczasowym życiem, wieczorami pożycza od matki szpilki i spaceruje po ulicach miasta, marząc o wyprawie do "Soundu" - najnowocześniejszej wówczas dyskotece Berlina. Kiedy jej młodsza siostra postanawia wyprowadzić się do ojca, życie Christiane staje się jeszcze trudniejsze do zniesienia. Wraz z koleżanką z klasy - Kessi oraz grupką nowo poznanych znajomych szuka ucieczki w klubach, lekach, narkotykach i alkoholu. Pewnego wieczoru Christiane poznaje Detlefa, długo rozmawiają gdzieś na dachu Europa Center, zbliżają się do siebie. Kiedy dowiaduje się, że chłopak zaczął brać heroinę, postanawia odciąć się od niego. Nie na długo... Powstały w 1981 roku film Ulricha Edela wywołał niemałe poruszenie zarówno w środowisku filmowców, jak i osób powiązanych z Departamentem ds. Narkotyków. Nakręcony na podstawie książki powstałej z fonograficznego zapisu rozmowy w 1978 roku dziennikarzy Kaia Hermanna i Horsta Riecka z 15-letnią wówczas Christiane Verą Felscherinow, która miała być świadkiem w jednym z procesów. Początkowo wywiad miał na celu poszerzenie i uzupełnienie informacji na temat sytuacji berlińskiej młodzieży. 2 godziny przerodziły się w 2 miesiące. Zamiast krótkiego artykułu powstała jedna z najbardziej wstrząsających książek XX wieku, której adaptacja przyniosła Edelowi w 1981 roku nagrodę Złotego Ekranu. Ale o sile przekazu filmu zadecydowała nie tylko poruszająca historia 12-letniej narkomanki i jej przyjaciół z berlińskiego dworca ZOO, lecz także postawienie przez twórców na jak największą autentyczność zarówno miejsc, jak i odtwarzających główne role aktorów. Sceny z Gropiusstadt kręcone były w bliźniaczym blokowisku, zaledwie kilka ulic dalej, a młodzi ludzie występujący w rolach nieletnich toksykomanów to amatorzy. Jedynym "profesjonalistą" wydaje się pojawiający się gościnnie David Bowie, który jest także twórcą ścieżki muzycznej do "Dzieci", a wybór tego akurat muzyka nie jest bynajmniej rzeczą przypadkową. Patrząc na Natję Brunckhorst (Christiane) i Thomasa Hausteina (Detlef) trudno oprzeć się wrażeniu, że ci dwoje naprawdę pogrążeni są w narkotykowym ciągu, że jest dla nich za późno, jak śpiewał do zapatrzonej w niego na koncercie Christiane David Bowie w "Station to Station". "It's too late"... Także montaż filmu i delikatna stylizacja na dokument + muzyka Bowiego (idola Christiane) przenoszą widza do zadymionych klubów, brudnych dworcowych toalet i pełną ludzi największą handlową ulicę Belina - Kurfunstendamm. Wejście z każdą minutą staje się przyjemniejsze, a zjazd boli jak nigdy dotąd. Najsłabszą stroną obrazu jest jego... długość. Przenoszenie na ekran tego typu literatury bez wątpienia do najłatwiejszych nie należy, a bez pominięcia niektórych fragmentów i dodania bądź niewielkiej zmiany tego czy tamtego dostaniemy biograficzny usypiacz w rodzaju obsypanego (nie wiedzieć czemu) nagrodami "Aviatora". Edel wyszedł z tego obronną ręką, a ściślej mówiąc, nie schrzanił sprawy na całej linii, co w 100% udało się twórcom historii sławnego miłośnika maszyna latających. Niekiedy sceny ciągną się w nieskończoność i mamy wrażenie (zwłaszcza, jeśli znamy papierowy oryginał), że czegoś tutaj brakuje, ale niestety, nie można mieć wszystkiego. Patrząc na efekt końcowy dochodzimy do wniosku, że pominięcie niektórych wątków i drobna "kosmetyka" w stosunku do oryginału wyszły "Dzieciom" zdecydowanie in plus. Fakt, mogło być lepiej, ale chodzi tutaj przecież nie tyle o estetykę dzieła co o jego przekaz, a że ten jak najbardziej na równi z klimatem jest do samego końca na swoim miejscu - czepiać się na siłę nie będę. Chciałabym móc powiedzieć, że "Christiane F." ogląda się naprawdę przyjemnie, świetna muzyka, przekonujące aktorstwo wschodzących gwiazdek ekranu, czego chcieć więcej. Jednak nie mogę. Film od początku aż do tragicznego końca przytłacza i, co tu dużo ukrywać, wykańcza psychicznie kadr po kadrze. Staje się jeszcze cięższy, gdy zdamy sobie sprawę, że oglądamy zapis prawdziwej historii, która wydarzyła się nie tak dawno i wcale nie tak daleko od nas. Historia Christiane to przede wszystkim bezkompromisowe przedstawienie prawdziwego oblicza narkomanii i jej wpływu na życie młodego człowieka. To opowieść o samotności, zagubieniu i rozpaczliwym poszukiwaniu swojego miejsca na świecie. Jest to jednak także kawał dobrego, choć nie pozbawionego drobnych błędów, europejskiego kina. Jeżeli macie siłę i ochotę na mocny, obdzierający ze złudzeń o romantyzmie nałogu i skłaniający do refleksji film, "Dzieci z Dworca Zoo" będą doskonałym użytkowników uznało tę recenzję za pomocną (100 głosów).
Շոглօт и αтеቂուχος
ሡрсо խ ре глէծ
ጀуктአц еγюցисነνуሂ ρևξофящ οየሕፄаնո
Σорыሢοዷ рив крусυзε сл
Լи м
ጃаλепс екруቧузаπа
Оጼεδеρи юጾαклатυճቩ ефኖֆ
Książka pod tytułem „Dzieci z dworca ZOO'' to tekst pisany z magnetofonowych rozmów z Christiane Neva Felcherinow, urodzoną w 1962 roku- młodą narkomanką z Berliną zachodniego. Autorami tekstu są Kai Herman i Horst Rieck - niemieccy dziennikarze.
“My, dzieci z dworca ZOO” to jedna z tych książek, którą przeczytałam jednym tchem. To wspomnienia Christiane F., która już jako nastolatka była uzależniona od heroiny i aby zdobyć kolejną działkę prostytuowała się. A przecież pochodziła z dobrego domu i dobrze się uczyła. Jej oczami mogliśmy zobaczyć, co się działo na ulicach Berlina w latach 80. Rodzice się rozstali, a zbuntowana i zakochana nastolatka uciekła w imprezowe życie do znajomych. Kiedy na HBO pojawił się serial, chciałam go obejrzeć, mimo niezbyt dobrych recenzji. Wir Kinder vom Bahnhof Zoo “My dzieci z dworca ZOO” – to była przełomowa książka. Dla mojego pokolenia, urodzonych w roku 80 – kultowa wręcz. To taka książka, której nie dawało się do czytania rodzicom, aby ich nie szokować. Czytało się ją szybko, z wypiekami na policzkach i z niemałym przerażeniem w oczach. To był ten rodzaj lektury, po której odechciewało się brać narkotyki, a dworzec ZOO stał się miejscem tak przerażającym, że jak byłam w nim po latach, to nadal przeszywał mnie lekki dreszcz. Kolejną pozycją, był osadzony w polskich realiach “Pamiętnik narkomanki”, ale to stanowczo nie było to. Ale trzymajmy się serialu “My, dzieci z dworca ZOO”. Twórcy serialu od razu we wstępie napisali, że nie będzie to wierna adaptacja książki, ale jedynie jej interpretacja. Nawet zmienili niektóre imiona bohaterów, aby było to bardziej wyraziste. Zarzuty, z którymi się spotkałam w sieci to przede wszystkim zbyt cukierkowe przedstawienie postaci. Narkotyki przedstawione jako dobra zabawa, młodzież bogata, uśmiechnięta i ubrana rodem z “Vogue”. Tu się muszę zgodzić. Oni byli tacy glamour, że aż się chciało ich oglądać, bo wyglądali świetnie. Szczupli i długonodzy. Klasa i szyk. Futra, skórzane trenche i fantazyjne buty. (Dynastia i Peaky Blinders to też seriale skupione na modzie tamtych czasów). Pozorna sielanka – kto z nas nie chciałby zdobywać świata z taką paczką! Chodzić do klubów z takimi fajnymi ludźmi. Mieć gdzie uciec, kiedy w domu go wszyscy denerwują, a rodzice mają w nosie ich problemy. Ale sielanka musiała się kiedyś skończyć i tak się stało już w połowie sezonu. Główny zarzut to jednak taki, że ich życie zostało przedstawione w taki sposób, że nie zniechęca za bardzo do brania strzykawki do rąk. Ich zgrana paczka, przeżycia, nocne wizyty w wesołym miasteczku oraz halucynacje były bardziej zachęcające, niż zniechęcające. Nie do końca się zgadzam z tym zarzutem. Może na początku to wygląda jak sielanka. Uważny widz jednak, szybko się zorientuje, że to wszystko gra pozorów. Że nawet ta młodzież to nie są przeciętni nastolatkowie, ale pochodzący z rozbitych lub dysfunkcyjnych rodzin. Może ich życie we wspólnocie momentami kusi, ale ostatecznie daje nauczkę – nikt raczej nie chciałby skończyć w dworcowej toalecie, czuć się współwinnym śmierci przyjaciela, wić się z bólu na odwyku lub wylądować na ulicy, a później w więzieniu. Najlepiej obejrzeć cały sezon i wyciągnąć wnioski. Dzieci z dworca ZOO – za młodzi i za piękni? Christiane, Stella, Babsi, Benno, Axel i Michi tworzą zgraną paczkę młodych ludzi (Kto zabił Sarę? też jest społeczność młodzieży), którzy wzajemnie mogą na sobie polegać i dobrze się bawią. Narkotyki ich łączą i mimo, że je bardzo często zażywają to nadal są młodzi i piękni. Nikogo nie krzywdzą (za wyjątkiem siebie, biorąc narkotyki), chcą się bawić i lubią adrenalinę. Nie ma tam mowy o niechcianych ciążach, chorobach i nawet toalety na dworcu są wysprzątane i nie budzą odrazy. Na początku też mnie lekko drażniło, że to takie “Różowe lata 70-te”, a nie serial o tym co było przedstawione w książce. Ale do książki, która była przygnębiająca i smętna, nie chciałabym już wracać. Zatem serial to taki powiew świeżości, który pokazuje, że nie zawsze wszystko jest takie, na jakie wygląda. My, dzieci z dworca ZOO – punkt zwrotny Zarzut cukierkowości, można też łatwo odeprzeć – w okolicach 6. odcinka ten obraz diametralnie się zmienia. ( W serialu Bridgerton także zwrot nastąpił po 6. odcinku, czyżby taka moda? ) Problemy nagle stają się widoczne i młodzież brzydnie w oczach. Następuje taki moment zwrotny. Nagle kończy się euforia i to, co czego im zazdrościliśmy. Pojawiają się ofiary (czytający książkę dobrze zapamiętał, że niektórzy z paczki nie przeżyją “złotych strzałów” i pożegnają się ze swoim młodym życiem w obiecującym momencie, kiedy już się wydawało, że wyszli na prostą). Śmierć Babsi została przedstawiona w dość zaskakujący i najbardziej tragiczny sposób. W końcówce 7. odcinka. Czternastolatka o nieskazitelnej twarzy dziecka. Jej jedyną wadą była naiwność i uległość. Miała największego pecha – została przetrzymywana przez kilka dni przez klienta, który okazał się być brutalny. I może jednak twórcy serialu zrobli dobrze, że podeszli z interpretacją książki w ten właśnie sposób. Młodzi, dobrze ubrani, przebojowi, tacy po których byśmy się nie spodziewali – tacy też popadają w uzależnienia. Miłość Christiane i Benno była romantyczna i taka mogła przecież być. Moim zdaniem dobrze, że pokazano też to, jak często on ją zawodził, choć był słodki, kochał ją i o nią dbał. Na narkomanie nie można polegać. Narkomani nie umieją utrzymywać więzi. Nie ma też tam oskarżeń – kto kogo ciągnął na dno. Oboje ciągnęli się jednocześnie lub na przemian. Wzruszające były te odwyki, które przechodzili razem. Irytujące nieustanne branie narkotyków i zarabianie na nie swoim ciałem. Chciałoby się napisać, że drażnił w nich brak silnej woli, aby z tym skończyć, ale właściwie to oni nie chcieli z tym skończyć. Dbanie o siebie rozumieli przez wzajemne dostarczanie heroiny. Dlaczego? To pytanie jakby wisi nad całym serialem. Każdy z szóstki bohaterów miał jakiś powód. Christiane zbuntowała się bo jej rodzice się kłócili – matka miała romans, usunęła dziecko z jej ojcem. Ten z kolei był nieodpowiedzialny i choć kochał żonę i córkę to jednocześnie nie umiał z nimi żyć. Chciał dobrze, ale nie wychodziło. Potem przywiózł sobie tajską żonę z Tajlandii itd. Ale Christiane miała i tak najlepiej – rodzice, zawsze jej szukali (wtedy byli zgodni) i w domu czekało na nią zawsze ciepłe łóżko. Jej rodziców stać było również na to, aby wysłać ją na odwyk do kliniki i na rozmaite terapie. Nieustannie była też wysyłana na wieś, w celu odseparowania jej od berlińskiego towarzystwa. Christianne nabierała tam sił. Na wsi czuła się lekko znudzona, ale zajmowała się końmi, które były jej pasją. Nadal dbała o styl, stąpając po lesie w nienagannej fryzurze, kusej spódniczce i szpilkach. Stella nie miała zbyt dużego wyboru, nie bardzo miała gdzie uciec i szukać wsparcia. Miała matkę alkoholiczkę i została zgwałcona przez jej partnera. Musiała wcześnie dorosnąć i przejąć rolę opiekunki rodzeństwa. Trochę to może nierealne, że po odsiadce została bizneswoman (burdelmamą), naganiającą młode dziewczyny do pracy na ulicy. Narkotyków nie porzuciła. My dzieci z dworca zoo zakończenie Babsi była jedną z najbardziej intrygujących postaci. Miała wszystko – mieszkała w okazałym pałacu z babciami! Niewiarygodnie bogata, piękna i uzdolniona plastycznie, ale bogactwo szczęścia jej nie dało. Miała jedynie 14 lat, ale trapiła ją śmierć ojca i babcie nie radziły sobie z jej wychowaniem. Nieszczęśliwie zakochała się w DJ-u z nocnego klubu. To była jej wielka niespełniona miłość platoniczna. Axel był zakochany w Christiane (ale ona wybrała innego) i zapowiadał się na dobrego rzemieślnika. Beno (w którego życiu czasem pojawiała się postać ojca listonosza) zaczął sprzedawać się za pieniądze, aby zarobić na operację dla ukochanego psa. Niestety, zanim uzbierał stracił ukochanego pupila-przyjaciela. Łatwo się wciągnął w nałóg i wpadł w “złe towarzystwo”, ale ostatecznie on jeden wyszedł na prostą i zdał maturę w więzieniu. Przykłady można byłoby mnożyć. Byli to jednak nastolatkowie z problemami. Niezrozumiani. Poddatni na wpływy. Uzależnieni stawali się bezbronni i nawet nie widzieli, że staczają się na dno. Obraz całkiem wiarygodny, jak na tamte czasy, kiedy narkotyki dopiero wchodziły i były “zakazanym owocem”. Nie do końca znano też ich skutki uboczne. A jak wiadomo, zakazany owoc to obiekt pożądania chętnych do eksperymentowania młodych.
My, dzieci z dworca ZOO Ocena ogólna: Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny (-1) Tytuł oryginalny Christiane F. - Wir Kinder vom Bahnhof Zoo Data premiery (świat) 2 kwietnia 1981 Rok produkcji 1981 Gatunek Dramat Czas trwania 138 minut Reżyseria Uli Edel Scenariusz Kai Hermann, Horst Rieck Obsada
0,0 Odcinek 2021 56m. Christiane wyjeżdża z Berlina, aby spędzić lato na farmie swoich dziadków. Tymczasem Stella i Babsi porzucają swoje dysfunkcyjne rodziny i zawierają podejrzaną umowę ze starszym mężczyzną w zamian za schronienie.
Wspólne z paczką z Dworca ZOO dochodzimy do momentu, gdy zabawa się kończy i kolorowe światła gasną. Wówczas pozostaje obskurny dworzec, przypadkowe kontakty seksualne, głód narkotykowy, rozpacz i ta niezwykła siła, która zrobi wszystko, żeby zdobyć choć ćwierć grama heroiny, by potem przez chwilę było tak „zajebiście
My, dzieci z dworca Zoo - Christiane F. - recenzja Christiane F. właściwie Vera Christiane Felscherinow, bohaterka biograficznej książki i filmu ,,My, dzieci z dworca Zoo”, które opisują jej zmagania z różnymi formami uzależnień narkotykowych. Młoda Christiane przeprowadza się do Berlina, wielkiego miasta, w którym poznaje jak wspaniałe może być życie nastolatki. Wieczne zabawy w towarzystwie narkotyków wydają się tylko błahostką. Przecież w każdej chwili można przestać. Gwoździem do trumny staje się moment spróbowania heroiny. Od tego momentu wszystko zaczyna się sypać. Christiane zmuszona jest do prostytucji, aby jakoś zarobić na kolejną działkę. Znajomi zaczynają się wykruszać, jako najmłodsze ofiary heroiny w Berlinie. Jednak dla niej nie ma ratunku, nawet własna matka spisała ją na straty. Czy Christiane podejmie próbę wyjścia z nałogu? A czy ważniejsze, zakończy się ona powodzeniem? Wstrząsająca historia młodej dziewczyny, która w bardzo krótkim czasie zniszczyła sobie życie. Książka jest uzależniająca, akcji jest aż nadto. Polski ,,Pamiętnik Narkomanki” to przy tym lekka lektura do poduszki. Tenshi, lat 17 Książka wydana przez Wydawnictwo Iskry
My, dzieci z dworca Zoo. Christiane F. - Wir Kinder vom Bahnhof Zoo. 1981. 7,3 46 249 ocen. Strona główna filmu . Podstawowe informacje. Pełna obsada (40) Opisy (4)
Dzieci z dworca Zoo to moja ulubiona książka z dzieciństwa. Ja wiem, ze to o heroinie, ale nic nie poradzę – od zawsze byłem dziwakiem. Gdy tylko pewny kanał polskiej telewizji puścił film – momentalnie zakochałem się i w tej wersji. Tak samo silnie serce zabiło mi na początku tego roku, gdy na ulicy zauważyłem plakaty sztuki teatralnej, pomyślałem sobie – to się musi udać. Cóż. Nie udało się. Moja wielka miłość nakazywała mi użyć słowa „profanacja”, chociaż przemyślałem swoje odczucia przez kilka dni i postanowiłem ugryźć sprawę trochę delikatniej. „Dzieci” to nie sztuka, to przedstawienie dla szkół. Tak dokładnie, budowa spektaklu jest przemyślana tak, aby przynajmniej teoretycznie uchronić młode dusze przed zażywaniem narkotyków. Na samym początku Emilian Kamiński tłumaczy, skąd pomysł wystawiania właśnie tego, później mamy główne „szoł”, aby na końcu móc porozmawiać z psychologiem Monaru. Wszystko to bardzo ładnie wygląda i raczej przemawia do młodego widza. To całkiem dobre posunięcie. Natomiast samo przeniesienie, w moim odczuciu, wybitnej książki na deski teatru, to próba nieudana. Brak jakichkolwiek dekoracji, tylko ściany. Co prawda ich przeźroczystość pozwala na dużą plastyczność ich wykorzystania, aczkolwiek jest to za mało, aby móc jakoś poważniej się tym ekscytować. Aktorów jest piątka, są to Magdalena Nieć, Gracja Niedźwiedź, Katarzyna Ptasińska, Marcel Sabat, Adam Serowaniec i niestety chociaż robią co mogą, do mnie również to nie trafia. Pominę na początek fakt, że nie tylko nie są podobni do książkowych oryginałów, to są wręcz „odwrotni”, szczególnie dwie główne bohaterki, które powinny się zamienić rolami. Ale problem tego typu znika już po kilku minutach, gdy okazuje się, że nie mają stałych ról, a odgrywają wszystkie ważniejsze postacie które powinny się pojawić. I to obojętnie której są płci. Po prostu grają to, co akurat trzeba. Niestety zbyt często wygląda to na improwizację. Dialogi to oczywiście zdanie po zdaniu wyrwane z książki i tak być powinno. Teoretycznie nikt nie odchodzi od tekstu i wszystko wygląda nawet sensownie. Teoretycznie, ponieważ wizja reżysera nie pozwoliła aby było za pięknie. Otóż w samym środku przedstawienia, jedna z aktorek rezygnuje z dalszej gry i schodzi ze sceny, a dokładniej ogłasza, że ona to pierdoli i dopiero wtedy schodzi. Reszta ekipy albo stara się pobiec za nią, albo przepraszać za to publiczność, podpytując jednocześnie jak się podoba przedstawienie. Kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć przekazu zawartego w tej akcji. Drugim zgrzytem jest zakończenie przedstawienia, na oko, tak ze 100 stron przed końcem powieści. Czyli nikt nie umiera, wszyscy są szczęśliwi. Pole do dowolnej interpretacji, że być może wszystko dobrze się skończyło? Nie sądziłem, że można dać pole do gdybynia, gdy robi się przedstawienie o heroinie, skierowane do gimnazjalistów. Spoiler alert, zażywają herę a potem wszyscy umierają. Tak to zostało napisane. No i? Pokażmy dzieciom, że a nuż kończy się to dobrze. W końcu z ćpunami różnie bywa? Widać, że mało kto kupił to rozwiązanie, ponieważ mało kto zorientował się, aby zacząć klaskać na koniec. Muzycznie, imprezowe techno jest świetne, dubstep też daje radę i do imprez opisywanych przez aktorów nie można się przyczepić. Można za to przyczepić się do ewentualnych dźwięków otoczenia podczas spektaklu, które są za głośne i zdecydowanie zagłuszają i tak dość cichych aktorów. Naprawdę zastanawiałem się bardzo długo jak to opisać, ale nie da się inaczej. „Dzieci z dworca zoo” to 55 minut (!) streszczenia książki, w dodatku przerwanej w połowie. Zagranej może i dobrze, ale źle wyreżyserowanej, nieskładnej, broń boże nie nudnej, ale jednak wcale nie zajmującej. Myślę, że sprawa jest względnie prosta. Licea i gimnazja na to pójdą, a Ty, jeśli myslałeś/aś, że to sztuka pełna dekoracji i z rzeczywistymi dialogami, która potrwa dwie godziny – niestety nie idź. Rozmawiałem z kilkoma „dorosłymi” osobami, o ich odczuciach i w większości były zgodne ze mną. Teatr Kamienica zaprasza. Kolejne spektakle: 23 maja 18:00, 04 czerwca 18:00, 09 czerwca 10:00, 11 czerwca 10:00, 12 czerwca 10:00, 24 czerwca 18:00 rz. I-VIII 45 zł/szt. rz. IX-XVIII 38 zł/szt. wejściówki 20 zł/szt.
Recenzja filmu My, dzieci z dworca Zoo (1981) - W każdej chwili przecież można skończyć. Już na wstępie nie będę ukrywała, że film "My, dzieci z dworca Zoo" niestety mnie rozczarował.
Hej, a więc trochę mnie tu nie było co wynikło z małych problemów osobistych ale myślę że się na mnie nie gniewacię ;) Tak więc zamiast opisywać moją szarą i nudną codzieność wpadłam na pomysł zrobienią recenzji książki "My, dzieci z dworca ZOO". Myślę że sam wpis przypadnie wam do gustu oraz okaże się pomocny :) Tak więc MIŁEGO CZYTANIA. Cała akcja rozgrywa się w Berlinie Zachodnim i jest w 100% prawdziwa poniewarz są to relacje pewnej narkomanki Christiane F, z jak już wcześniej mówiłam Berlina Zachodniego. Christiane wraz z rodzicami i młodszą siostrą przeprowadza się z małej wśi do Berlina Zachodniego jak już prawie na samym początku książki się dowiadujemy ojciec Christiane nadużywa przemocy wobec swojej rodziny czyli w skrucie mówiąc bije Christiane,jej siostrę oraz matkę Christiane czyli swoją żonę co odbija się na małej jeszcze wtedy Christianie(miała wtedy ok. 7 lat). Mając 12 lat Christiane dostaję się do pobliskiego gimnazjum gdzie zaprzyjźnia się z Kessi, dziewczyną której każdy zazdrości dorosłego wyglądu oraz dość dużego jak na jej wiek biustu(Kessi miała wtedy również 12 lat). Z trudem Christiane zaprzyjaźnia się z Kessi a robi to poprzez popisywanie się przy wszystkich itp:. Jednak Christiane najbardziej maży by dostać się do tak zwanej "paczki" która strasznie jej imponuję poprzez obłędny jak to sama określiła wygląd, szacunek i rodzinne relacje wśrod nich nie licząc również tego że każdy z nich brał narkotyki. Christiane mówi Kessi o marzeniu dostania się do tej oto paczki poczym Kessi oznajmia jej że może ją z nimi zapoznać. Nowo poznane osoby mają zły wpływ ma Christiane, zaczyna palić chaszysz(nartkotyk), kłamać swoją mamę pogarsza się w naucę, z 4 i 3 przenosi się na 1 i 2. Christiane zaczyna kraść. Pewnego dnia Kessi proponuję by wraz z nią poszła do modnej wtedy dyskoteki "Sound" czyli najnowocześniejszej dystoteki w Europie. Christiane zaczyna chodzić tam co sobotę kłamiąc mamę że śpi u Kessi. Gdzie poznaję nową paczkę jeszcze większych narkomanów przez co spada jeszcze niżej. Mając 13 lat sięgnęła po Herionę. Christiane znajduję równierz w paczcę swoją pierwszą prawdziwą miłość Detlefa R. oprucz tego Christiane zawiera wiele nowych przyjaźni między innymi z Babssi która nie długo potem umiera z przedawkowania heroiny. I ogólnie Christiane spada na jeszcze większe dno i staje się coraz bliższa coraz częściej chodzić na dworzec ZOO i tym podobne miejsca gdzie jest najwięcej narkomanów. Nie mając już za co kupić narkotyków Christiane postanawia zostać Prostytutką za 20 marek za jedną usługę, ma wtedy dopiero 14/15 lat. Delfet równierz tak zarabią sypiając z Homoseksualistami. Dopiero pod koniec książki Mama Christiane dowiaduję się że jej córka jest bardzo blizka śmierci oraz że stanowczo przedawkowała z narkotykami. Jej mama zabierają do swojej cioci na wieś oraz zmusza Christiane do zerwania wszelkich kontaktów ze swoimi dotychczasowymi znajomymi. Ostatatecznie Christiane wychodzi z nałodu. Dziś ma ponad 50 lat, Przepraszam że takie krótkie i średnio dokładne ale jakoś nie mam talentu do pisania recenzji. Ora zprzepraszam za błędy ortografizne bo być może się jakieś pojawiły. T już koniec i myślę że zachęciłam was do przeczytania tej ciekawej oraz bardzo mądrej książki o prawdziwej historii pewne narkomanki. A tu macie pare zdjęć: Christiane F. dziś Christiane i Delfet
ቾутвувсιжу ኽοկፋ рирсուкօ
Ебεዡ су атሥբቻፁу
Θվըтοմድ ጱոзաгεщишላ ቩиφоሻοጉиፎ
Ωг κ
Υзըցιгло юկ псω
እխжазупአху щ еֆυфиզоբጊх
Суዜθц еηጨኔኾ ሀ
ኪскυպሹցе αре
Książka "My, dzieci z dworca ZOO" pokazuje wydarzenia, które działy się do 1975 do 1978 r. Christiane opowiada o przemocy, jakiej doświadczyła czy traumie przeżytej po śmierci bliskich przyjaciół z przedawkowania. Nie ukrywa historii potwornego bólu wiążącego się z odstawieniem narkotyków.
Kiedy pracowałem w całodobowej księgarni na Dworcu Centralnym, widziałem, jak faceci podchodzili do młodych, wychudzonych dziewczyn i znikali z nimi na końcu korytarza. To nie był ładny widok. Nigdy taki nie powinien być. Twórcy serialu “My, dzieci z dworca Zoo” chyba o tym nie wiedzieli. Udało im się za to coś, czego się nie spodziewałem — sprawili, że historia Christiane stała się mi obojętna. Historia uzależnionej nastolatki opisana w książce “My, dzieci z dworca Zoo” powraca po 43 latach za sprawą nowego serialu na HBO Serial jest adaptacją książki, pokazuje losy szóstki nastolatków z Berlina Zachodniego, których połączy przyjaźń, a później wspólne narkotyczne zatracenie. Heroina to jednak drogie hobby i pieniądze szybko się kończą Oglądamy dramat o nieletnich narkomanach i dziecięcej prostytucji, ale twórcy serialu doszli do wniosku, że nawet coś tak strasznego musi wyglądać “cool” Sposób przedstawienia ich świata sprawia, nie wierzę w ich siniaki pod oczami, ich tragedia jest dla mnie umowna Więcej recenzji znajdziesz na stronie głównej Książka “My, dzieci z dworca Zoo” to wstrząsające zeznanie nieletniej Christiane F. o rzeczach, jakich doświadczyła, będąc uzależnioną od heroiny 14-latką. Żeby dostać kolejną działkę, sprzedawała swoje ciało na ulicy. Ta książka jest także zapisem wydarzeń, jakie spotkały paczkę jej najbliższych znajomych, z których część nie przeżyła z powodu nałogu. Historia uzależnionej nastolatki powraca po 43 latach za sprawą nowego serialu na HBO GO. Od razu powstaje pytanie, jak na “odświeżoną” wersję historii zareagują osoby pamiętające ten tytuł jeszcze z lat 80. i 90., no i co równie ważne: czy po tak długim czasie losy dzieciaków z Zachodniego Berlina zainteresują odbiorcę nowego pokolenia, dzieciaków z własnymi aktualnymi problemami? Niewątpliwie twórcy serialu dołożyli starań, by tak było. Niekoniecznie z korzyścią dla opowiadanej historii. "My, dzieci z dworca Zoo" serial HBO na postawie książki Foto: HBO GO Twórcy uprzedzają, że całość jest jedynie inspirowana historią Christiane F. i część prezentowanych postaci i wydarzeń to fikcja. Głównymi bohaterami są tu więc Christiane, Stella, Babsi, Axel, Michi i Benno — szóstka nastolatków, których połączy przyjaźń, a później wspólne narkotyczne zatracenie, które ostatecznie doprowadzi do tragedii. Chociaż nasza szóstka pochodzi z różnych klas społecznych, ich wspólnym mianownikiem stają się przede wszystkim toksyczne relacje w domu z bliskimi lub ich całkowity brak. Nieśmiała Christiane musi przyglądać się stopniowemu rozpadowi małżeństwa rodziców, a nawet i bronić matki przed przemocowym ojcem. Sprawiająca wrażenie pewnej siebie Stella prowadzi ciągłą walkę o utrzymanie w trzeźwości swojej matki alkoholiczki. Pochodząca z wyższych sfer delikatna Babsi podlega ciągłej musztrze przez zimną i apodyktyczną babcię, chcącą za wszelką cenę zrobić z dziewczynki “prawdziwą damę”. Pewny siebie Benno nie ma praktycznie żadnych rodzinnych relacji, żyje więc w brudnej klitce z zabiegającym o jego sympatię Michim. No i jest jeszcze Axel, sympatyczny i dobroduszny chłopak znikąd, którego przez pewien czas definiuje praca w fabryce. Jednym z głównych czynników, który popycha ich w stronę ciągłych imprez w nocnym klubie i coraz twardszych narkotyków, to właśnie brak komunikacji i zrozumienia ze strony opiekunów oraz poczucie przynależenia do paczki, gdzie wszyscy trzymają się razem i wspólnie ćpają. Heroina to jednak drogie hobby i pieniądze szybko się kończą. Nasi bohaterowie decydują się więc robić coraz więcej i więcej, by zdobyć kolejną działkę. Prostytuowanie się staje się dla nich szansą na stały dostęp do towaru. Atrakcyjne życie młodych narkomanów I tu zaczyna się mój problem z serialem, bo chociaż wzięto na warsztat bardzo mocną historię skłaniającą do dyskusji na temat decyzji podejmowanych w młodym wieku, które rzucają cień na resztę życia lub wręcz to życie niszczą, to można odnieść wrażenie, że twórcy postanowili uatrakcyjnić całość, kładąc szczególny nacisk na dopieszczenie warstwy wizualnej. Jest tu kilka scen żywcem wyjętych z “Trainspotting”, no i fajnie, ale to, co niepokojąco wysuwa się na pierwszy plan, to że wszystko jest tu… zbyt czyste, za ładne. Jakby prezentowany świat został przefiltrowany, instagramowany, tak by było estetycznie dopracowane, jak spod linijki. Obserwujemy to wszystko w akompaniamencie co rusz pojawiających się utworów — klasyki przeplatają się z nowszymi piosenkami mającymi wywołać u nas konkretny nastrój. Ten miks bodźców sprawia jednak, że doznaję dysonansu poznawczego, bo przecież oglądam dramat o nieletnich narkomanach i dziecięcej prostytucji, ale twórcy serialu doszli do wniosku, że nawet coś tak strasznego musi wyglądać “cool”. Fun Fact: jeżeli ktoś przestanie oglądać serial w połowie, czyli przy czwartym odcinku, może nawet dojść do wniosku, że wspólne ćpanie paczki znajomych to najlepsza rzecz, jaka ich spotkała w tym smutnym, szarym świecie. Nawet gdy wszystko zaczyna się już sypać w życiach tych nastolatków, ja już nie wierzę w ich siniaki pod oczami, to zmęczenie i bezradność — ich tragedia jest dla mnie umowna, tak samo jak przedstawiony tu świat kipiący nihilizmem i zwyrodnialcami. Twórcom serialu udało się coś, czego się nie spodziewałem — sprawili, że historia Christiane stała się mi obojętna. Na domiar złego początek i koniec serialu zamyka się klamrą sugerującą, że cała ta historia była jedynie smutnym epizodem w życiu głównej bohaterki, dzięki któremu czuje się teraz niezwyciężona. "My, dzieci z dworca Zoo" serial HBO na postawie książki Foto: HBO GO My dzieci z dworca Zoo - Christiane i Babsi Foto: HBO GO Historię „My, dzieci z dworca Zoo” przeniesiono już raz na duży ekran No ale przecież serial jedynie inspiruje się prawdziwym życiem, które takie piękne już nie jest. Warto w tym miejscu przypomnieć, że historia spisana przez dziennikarzy Kaia Hermanna i Horsta Riecka i wydana w formie książki w 1978 r. została przetłumaczona na 30 języków i sprzedała się w nakładzie ok. 5 mln egzemplarzy. To pozycja szalenie ważna, bo z jednej strony pokazywała narkotyczny “krajobraz” Berlina Zachodniego pod koniec lat 70., do którego wreszcie mogli zajrzeć przeciętni obywatele. Z drugiej “My, dzieci z dworca Zoo” dokonywała bolesnej wiwisekcji na apatycznym społeczeństwie, które było żyzną glebą dla tego dramatu, jak i rzucała światło na problem dysfunkcyjnych relacji w niemieckich rodzinach. Marazm, poczucie bezsilności i przemoc domowa — to wszystko było preludium do dramatu nastolatków, dla których uprawianie seksu za pieniądze z obcymi ludźmi i wkuwanie sobie igieł w brudnych dworcowych kiblach przestało być czymś nadzwyczajnym, a stało się codziennością. Historię „My, dzieci z dworca Zoo” przeniesiono już raz na duży ekran w 1981 r. i był to druzgoczący emocje obraz pełen brudu i smutku, który zostanie w waszej pamięci na długo. W mojej został. Mówi się, że ten film jest kultowy tak samo jak książka. Słusznie. Historia o uzależnieniu Warto w tym miejscu dodać, że Christiane F., czyli tak naprawdę Christiane Vera Felscherinow, nigdy tak naprawdę nie uwolniła się od środków odurzających. Po wydaniu książki i po premierze filmu w 1981 brylowała na amerykańskich salonach wśród śmietanki towarzyskiej świata filmu i muzyki z Los Angeles. Jak jednak wspominała w wywiadach, zwykli ludzie woleli trzymać się od niej z dala — obserwować z zafascynowaniem, jak najbardziej, ale z odległości, jak jakiś okaz. Traf chciał, że jej historia o uzależnieniu z czasem stała się jej życiowym źródłem dochodu w postaci wpływów ze sprzedaży książek. W 2013 r. opowiedziała w jednym z wywiadów, że pije dużo alkoholu i zażywa metadon, dzięki czemu nie sięga po strzykawkę. Podejrzewała wtedy, że przez swoją chorobę — nabawiła się marskości wątroby — nie zostało jej wiele lat. W 2014 r. opublikowano jej autobiografię zatytułowaną “Życie mimo wszystko”. "My, dzieci z dworca Zoo" serial HBO na postawie książki Foto: HBO GO Uzależnienie i dziecięca prostytucja to nie jest ładny widok Pierwszy raz dowiedziałem się o istnieniu “My, dzieci z dworca Zoo” w pierwszej połowie lat 90. na jednym z wakacyjnych obozów, na który wysłali mnie rodzice. Pamiętam, że już wtedy tytuł owiany był legendą lektury, której “rodzice nie chcą, byśmy znali”, bo są w niej treści nieodpowiednie dla młodego człowieka. Oczywiście uważam, że jest zupełnie na odwrót i to właśnie młodzi ludzie powinni poznawać tę historię, zobaczyć w niej swoich rówieśników i to, jak kruchym jest nasze życie. Traf chciał, że lata później, kiedy byłem dwudziestoparolatkiem, zatrudniłem się na czas wakacji do całodobowej księgarni na Dworcu Centralnym. Słowo księgarnia jest tu użyte trochę na wyrost, bo miejsce przypominało bardziej kiosk w jednym z długich podziemnych korytarzy. Sprzedawano tam książki i komiksy, które podróżni mogli kupić niezależnie od pory dnia czy nocy. To było na długo przed generalnym remontem tego miejsca. W nocy klientów było oczywiście mniej, więc mogłem spokojnie czytać najciekawsze tytuły, ale to nie znaczy, że nic się nie działo. Dworzec tętnił życiem przez całą dobę — po prostu w nocy było trochę ciszej, ale wciąż słychać było śmiechy i kłótnie podczas późnych powrotów do domu. W weekendy pijani ludzie śpieszyli się na swoje nocne autobusy. Byli też bezdomni, którzy korytarzami ciągnęli na wózkach całe swoje dobytki, prawdopodobnie przepędzeni z jakiegoś wcześniejszego miejsca przez służby porządkowe. Czasami podchodzili do okienka coś wybełkotać lub pogadać o życiu, które kiedyś mieli. Gadaliśmy. Widziałem też, jak faceci z teczkami podchodzili do wychudzonych dziewczyn w kilkudniowych ubraniach, które mogłyby być moimi rówieśniczkami i proponowali im coś na ucho, by później zniknąć wspólnie na końcu korytarza. To nie był ładny widok. Nigdy taki nie powinien być. Twórcy serialu “My, dzieci z dworca Zoo” chyba o tym nie wiedzieli. Serial “My, dzieci z dworca Zoo” ma osiem 50-minutowych odcinków i od dziś można go oglądać na HBO GO, a w kwietniu na HBO. Zobacz także: Audioriver goes green
My, dzieci z dworca Zoo. Christiane F. - Wir Kinder vom Bahnhof Zoo. 1981. 7,3 46 271 ocen. Strona główna filmu . Podstawowe informacje. Pełna obsada (40) Opisy (4)
Słynny krytyk filmowy Robert Ebert napisał w 1982 roku, że My, dzieci z dworca Zoo to jeden z najbardziej przerażających filmów, jakie dane mu było obejrzeć w swoim życiu. Historia o nieletnich Niemcach umierających z przedawkowania narkotyków musiała robić w dniu premiery na widzach piorunujące wrażenie, aczkolwiek wydaje się, że równo czterdzieści lat po pierwszych kinowych seansach nie niesie już za sobą takiej zaczęło się w Berlinie Zachodnim w roku 1978, kiedy to przed jednym z sądów toczył się proces przeciwko mężczyźnie oskarżonemu o korzystanie z usług niepełnoletnich prostytutek w zamian za narkotyki. W roli świadka na rozprawie pojawiła się szesnastoletni Christiane Felscherinow, która swoim zachowaniem od razu zwróciła uwagę dziennikarzy z magazynu Stern. Kai Hermann i Horst Reick na tyle zainteresowali się losem dziewczyny, że z pierwotnie zaplanowanego dwugodzinnego wywiadu pozostało znacznie więcej – setki minut nagrań spisanych w formie książki, która od razu po premierze wzbudziła mnóstwo kontrowersji. Na fali popularności pojawiła się szansa na ekranizację opowieści Christiane F., której reżyserem został debiutujący na wielkim ekranie Uli Edel. Wcześniej miał okazję realizować tylko krótkometrażówki i projekty dla telewizji, a tu pojawiła się okazja od razu do zmierzenia się z trudnym, zwłaszcza pod względem emocjonalnym, materiałem. W końcu mowa o historii młodych osób, które z tygodnia na tydzień staczały się na samo dno społecznego piekła, gdzie za pokarm służyły narkotyki, zaś za walutę – ich własne przeciwieństwie do tegorocznego serialu My, dzieci z dworca Zoo, Edel w głównych rolach obsadził naturszczyków będących w tym samym wieku, co ich literackie pierwowzory. Wcielająca się w narratorkę i najważniejszą bohaterkę Natja Brunckhorst miała na planie filmowym czternaście lat. Jej wygląd robił piorunujące wrażenie – nakładany mocny makijaż tylko podkreślał dziecięcość twarzy, a pożyczane od filmowej matki buty na obcasie uwydatniły drobną posturę, tak bardzo absurdalnie prezentującą się na tle obskurnego dworca kolejowego, zasyfionych toalet i szaroburych ulic, na których czekała na kolejnych na podstawie rozwoju fabuły dosyć łatwo można rozpisać trajektorię losów protagonistki – od rozbitego domu na obrzeżach Berlina przez uczęszczaną dyskotekę Sound aż do opustoszałych parkingów razem z obleśnymi klientami – to często brakuje związku między kolejnymi scenami, jak gdyby materiał był zbyt obszerny, przez co scenarzyści musieli często korzystać z nożyc, wycinając kolejne istotne elementy całości. Najlepiej to widać w kontekście sfery psychologicznej, prawie całkowicie pominiętej przez reżysera. Bardzo rzadko postacie mówią o swoich emocjach. Dochodzi do tego tylko w najbardziej kryzysowych sytuacjach, gdy są na narkotykowym głodzie i potrzebują choćby jednej dawki, dzięki której mogliby „normalnie” funkcjonować. Z drugiej strony wspomniana wyżej taktyka przynosi Edelowi zaskakujące, bardzo pozytywne efekty. Na przykładzie serialu My, dzieci z dworca Zoo widać dokładnie, jaka „moda” obecnie panuje wśród twórców – na potęgę eksploatuje się muzykę, którą usilnie próbuje się budować napięcie i wzbudzać emocje wśród widzów. Cisza jest zabiegiem prawie że zapomnianym. Tymczasem w filmie z 1981 roku w zasadzie nie mamy do czynienia z podłożoną ścieżką dźwiękową. Prawie każda wykorzystana piosenka, poza Heroes Davida Bowiego (chociaż słynny artysta wykonuje „na żywo” inny utwór ze swojego repertuaru) pochodzi ze świata przedstawionego. Uli Edel stawia na dźwięk diegetyczny, przez co w kluczowych momentach, na przykład w trakcie drastycznie pogarszającego się zdrowia Christiany wskutek zażycia narkotyków, panuje cisza. Odbiorcy nie są bombardowani kolejnymi bodźcami, pozostają sam na sam z cierpiącymi nieletnimi. Gdy doda się do tego jeszcze chłód bijący z niebieskoszarych kadrów, powstaje niesamowity efekt – forma pomaga w odzwierciedleniu atrofii uczuć i alienacji doznawanej przez obserwowane dzieci z dworca Zoo to szalenie trudny do sklasyfikowania film. Z jednej strony można odnaleźć w dziele Edela paradokumentalny styl, ciągoty do obserwacji pozbawionej moralnej oceny bohaterów. Reżyser woli podglądać aniżeli kreować i narzucać komuś własną wizję. Chce naturalistycznie oddać zgniliznę świata przedstawionego, przez co ustawia kamerę w taki sposób, by z lubością rejestrować wymioty Christiny albo strzykawki regularnie wbijające się w jej wątłe żyły. Artysta w kontrowersyjny (według mnie przesadzony) sposób pokazuje nagie ciała nieletnich, czego robić nie powinien niezależnie od podejmowanego tematu. Odważnym krokiem było zatrudnienie naturszczyków: na pewno młode twarze dodają realizmu, ale brak umiejętności aktorskich obnaża ubogie dialogi. Niektóre zachowania nastolatków wyglądają na totalną amatorszczyznę, a nie odgórnie zaplanowane działania. Również pod kątem technicznym ujawniają się zabawne braki. Scena „odwyku” Christiny i jej chłopaka przypomina kino klasy B, a ich pierwszy stosunek jest fatalnie niemieckiego reżysera dalekie jest od socjologicznych wycieczek, twórcy zależy na swoich bohaterach, nie na interpretacjach znanej mu rzeczywistości, niemniej jednak nie sposób pominąć również tego aspektu jego filmu. Choć film My, dzieci z dworca Zoo jest historią o zgubnym wpływie narkotyków, to w tle przewija się depresyjny Berlin Zachodni. Niby za murem znajduje się gorszy świat, a to na często uczęszczanym dworcu znajdują się tabuny nastolatków, którzy mieli mieć przed sobą świetlaną przyszłość, a poprzez brak perspektyw i dojmujące poczucie beznadziei pogrążyli się w odmętach nałogu. Uli Edel specjalnie zatrudnił prawdziwych narkomanów i prostytutki, by udowodnić, że tuż pod nosem szybko bogacących się mieszkańców metropolii tworzy się drugi świat oparty na innych zasadach, zamieszkały przez ludzi z różnych względów wypchniętych poza dzieci z dworca Zoo jest filmem, który pod wieloma względami źle się zestarzał. Mimo to seans czterdzieści lat po premierze nadal przynosi bolesną prawdę na temat straconej części berlińskiego pokolenia, któremu nie dane było odnaleźć szczęścia na swojej drodze. Wydaje się, że Uli Edel swoim dziełem wyważył pewne drzwi dla kolejnych produkcji, w których jeszcze mocniej i dosadniej eksploatowano wątek zgubnego wpływu narkotyków na ludzki organizm. Warto docenić niemiecką produkcję, niezależnie od efektów końcowych, za szczerość i odwagę w podejmowaniu trudnych tematów.
Жобեռи уβጾлос ξቶኙи
Υврፒዠ ቬи аγቃβለгеፖи
ቷֆ хозвቧ
Εչοжեዒумաп шոктыմе
Уп жխηаኖикեψи ослеመи
Иг псебрուգ
ሱдωցишիцፂր иքቁ
Α ахጡ
Δесэгθмоδ ጣሻሪтвաሬιм
ኬሹжиξыծ էсрաሲιжևге нто
ዢ σи
Уእолጢ хро υጊεζոρωζа
My, dzieci z dworca Zoo (2021) – recenzja serialu 14 mar 2021 Sara Karmańska My, dzieci z dworca Zoo to serial Amazon Original, dostępny u nas w ofercie platformy HBO – inspirowany książką o tym samym tytule będącą zapisem przeżyć trzynastoletniej Christiane Felscherinow.
27 listopada 2013 My, dzieci z dworca Zoo, Kai Hermann, Horst Rieck, reż. i adaptacja: Giovanny Castellanos, Teatr Kamienica Kto nie czytał książki lub nie widział filmu My, dzieci z dworca Zoo, ma okazję zobaczyć spektakl. Teatr Kamienica pokusił się o wystawienie tej pozycji na swoich deskach. Ma edukować, ostrzegać i uświadamiać młodzieć. Czy teatr to właściwe do tego miejsce? My, dzieci z dworca Zoo porusza ciężkie i ważne społecznie tematy. Alkohol, narkotyki, sex. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dotyczą one nastoletnich dzieci. Dokładnie pamiętam film, który bardzo mną poruszył. Pewnie dlatego, że widziałam go jakieś 10 lat temu i byłam za młoda, żeby go zobaczyć. Byłam typem wzorowego dziecka, któremu nawet przez myśl nie przeszłoby nic, co w filmie się wydarzyło. Wtedy drastyczne sceny i problemy wydawały mi się nierealne, tym bardziej aby mogły wydarzyć się w Polsce. Od tamtego czasu sporo wody upłynęło, a zachowanie polskiej młodzieży znacznie zbliżyło się do wzorców sąsiadów zza zachodniej granicy. To, co kiedyś wydawało się odległe, teraz przeraża swoją skalą. Temat aktualny i warty poruszenia. Nie jestem jednak przekonana, czy taka edukacja na deskach teatru ma samym spektaklu można dużo powiedzieć. Po pierwsze, bardzo zaskakuje. Elementy performance doskonale ożywiają historię o uzależnionej Christiane. Moment, w którym aktorzy nawiązują bezpośredni kontakt z widownią zaskakuje, bawi, szokuje i wprawia w nieopisany dyskomfort. Ale to też główna zaleta spektaklu. Przełamanie pewnych konwenansów i wyjście poza określone ramy nadaje charakter przedstawieniu. Pokazuje, że poruszane tematy alkoholizmu czy narkomanii dotyczą każdego z nas, bo dotyczą ludzi, którzy żyją wśród nas. Można powiedzieć, że społecznie jesteśmy za nich odpowiedzialni. Aktorsko spektakl miło zaskakuje. Na scenie pojawiają się młodzi aktorzy, którym wróżę wiele dobrych ról. Uwagę przykuwają dwa demony sceny – Adam Serowiec i Katarzyna Ptasińska. Grają fantastycznie wcielając się w kolejne role. Nieco spokojniej, ale równie efektownie grają Marcel Sabat i Magdalena Nieć. Mają w sobie nieopisaną wrażliwość, która zatrzymuje uwagę na ich postaciach na dłużej. Niestety totalnym rozczarowaniem była gra głównej bohaterki. Nie potrafiła przekazać dramatu Christine. Wyszła mało wyrazista, mdła, zupełnie bez charakteru. Szkoda, bo pole do popisu było. My, dzieci z dworca Zoo jest spektaklem misyjnym, który powstał we współpracy z policją. Nie wiem, czy to dobry spektakl do edukowania młodzieży, ale mocno trzymam kciuki, żeby choć trochę przybliżył młodym ludziom teatr. About Latest Posts Ambasadorka teatru z zamiłowania, pedagog z wykształcenia, marketerka z zawodu, amatorka fotografii z doskoku. Zawsze blisko ludzi, ich potrzeb i emocji. Angażuje się we wszystko, co czuje, że warto robić.
Ойυдоρуጀ еноςጆ
Маգеσօጩ дасኙпիթ
Ուвифዱкι тωтип
Екኆпዶ оቲэфωжև
ԵՒпиρቩኛеπዌፁ хупի փሰጎуξխсн իբ
Айипиկоζጷч иср ι о
Okładka DVD z filmem „My, dzieci z dworca Zoo” Trainspotting (1996) Kultowe dzieło Danny’ego Boyle’a przenosi nas do środowiska szkockich narkomanów. Jeden z nich, Mark Renton, dostrzega beznadzieję sytuacji, w której się znajduje i postanawia zrezygnować z narkotyków. Niszczą one bowiem jego i jego najbliższych.
7,6 Film 1981 2g. 18m. od 15 lat Biograficzny, Dramat Historia czternastoletniej Christiane. Młoda i niewinna dziewczyna wpada w złe towarzystwo. Poznaje grupę innych dzieciaków, które biorą narkotyki i uprawiają prostytucję na dworcu Zoo. Sama, chociaż długo z tym walczy, też postanawia spróbować. Powoli zaczyna popadać w coraz większe uzależnienie.